Uwaga! Ziemia wrze!
Uwaga! Ziemia wrze! Fot. Pixabay
Ludzkość stoi w obliczu kryzysu, który nie tylko zagraża wzrostowi gospodarczemu. – Wyzwanie, któremu musimy sprostać, to coś znacznie większego niż tylko kryzys klimatyczny. Mamy do czynienia z masowym wymieraniem gatunków, zanieczyszczeniem powietrza, utratą podstawowych funkcji przez ekosystemy. To wszystko stawia przyszłość ludzkości pod znakiem zapytania. To kryzys planetarny.
– taką diagnozę postawił prof. Johan Rockström [1].
Zobacz także
Bank Pocztowy S.A. Kredyt na OZE dla spółdzielni i wspólnot
Wysokie ceny energii, termomodernizacji oraz ogólnego utrzymania budynków będą dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych coraz większym wyzwaniem. W obliczu takiej sytuacji Bank Pocztowy wychodzi naprzeciw...
Wysokie ceny energii, termomodernizacji oraz ogólnego utrzymania budynków będą dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych coraz większym wyzwaniem. W obliczu takiej sytuacji Bank Pocztowy wychodzi naprzeciw potrzebom lokalnych społeczności, oferując korzystne rozwiązanie w postaci Kredytu na OZE (Odnawialne Źródła Energii).
Bank Pocztowy S.A. Finansowanie OZE – łatwiej, szybciej, prościej. Bank Pocztowy oferuje kredyt na korzystnych warunkach
Wychodząc naprzeciw potrzebom Spółdzielni i Wspólnot Mieszkaniowych, Bank Pocztowy oferuje elastyczny Kredyt na OZE o dowolnej wysokości, jednak nie niższy niż 10 tysięcy złotych. Jak przyznaje Paweł Andrzejczyk,...
Wychodząc naprzeciw potrzebom Spółdzielni i Wspólnot Mieszkaniowych, Bank Pocztowy oferuje elastyczny Kredyt na OZE o dowolnej wysokości, jednak nie niższy niż 10 tysięcy złotych. Jak przyznaje Paweł Andrzejczyk, Dyrektor Departamentu Bankowości Instytucjonalnej Banku Pocztowego, kredyt na odnawialne źródła energii (OZE) to odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie Wspólnot i Spółdzielni Mieszkaniowych, które chciałyby w najbliższym czasie sfinansować projekty związane z efektywnością energetyczną.
ROCKWOOL Polska Sp. z o.o. Fotowoltaika na dachu płaskim z płytami HARDROCK
Panele fotowoltaiczne z coraz większym natężeniem wrastają w miejską tkankę, uwalniając nas od wysokich rachunków za prąd. Montowane są nie tylko na dachach domków jednorodzinnych czy biurowców, ale również...
Panele fotowoltaiczne z coraz większym natężeniem wrastają w miejską tkankę, uwalniając nas od wysokich rachunków za prąd. Montowane są nie tylko na dachach domków jednorodzinnych czy biurowców, ale również uczelni, szkół, bibliotek czy kompleksów rekreacyjnych. Nadchodzące inicjatywy UE zobowiążą właścicieli budynków do instalowania paneli fotowoltaicznych na płaskich dachach powyżej 250 m2 na budynkach użyteczności publicznej i komercyjnych od 2027 r., wspierając przyspieszony wzrost do 600 GW.
W Davos wystąpiła też prof. J.Gupta z uniwersytetu w Amsterdamie, która poinformowała, że coraz większe obszary Ziemi przestają nadawać się do życia. – Jeśli dalej będziemy emitować gazy cieplarniane na obecnym poziomie, do 2070 r. problem dotyczyć będzie regionów zamieszkanych przez ok. 3 miliardy ludzi – podkreśliła.
Problem dotyczy przede wszystkim krajów najbiedniejszych, położonych bliżej równika. Kraje Północy (w tym Polska) to te, do których ruszą uchodźcy, uciekający przed katastrofą ekologiczną.
Nie oznacza to, że negatywne skutki zmian klimatu nas nie dotyczą. Jak wyliczyli eksperci z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, już teraz przez wahania temperatur tracimy w Polsce ok. 7 proc. plonów rocznie (ok. 6,5 miliarda zł). Jeśli średnia temperatura wzrośnie o kolejne 2°C, straty plonów w Polsce będą co najmniej dwukrotnie wyższe. Będą też częstsze susze i silniejsze wiatry. Prognoza PAN zakłada też, że, jeśli się nie zabezpieczymy, do 2050 r. Bałtyk wedrze się na nasze ziemie. Zaleje część Gdańska i Szczecina, w całości pod wodą znajdzie się liczące kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Świnoujście.
Czy już przekroczyliśmy granicę?
Obecnie według diagnozy naukowców znajdujemy się na granicy niekorzystnych zmian klimatu, które mogą wywołać nieodwracalne skutki dla ludzkości.
Rockström i Gupta, z grupą naukowców z Global Commons Alliance (GCA), próbowali ustalić, gdzie jest ta granica. Oto wnioski:
W przypadku zmian klimatu wywołanych przez spalanie paliw kopalnych (ropa, węgiel), bezpieczną granicą, której nie powinniśmy przekroczyć, jest zmiana średniej temperatury nie większa niż 1°C w stosunku do czasu przed rewolucją przemysłową. Już tę granicę przekroczyliśmy, a jeśli nie przystopujemy, w następnej dekadzie przekroczymy zagrażającą istnieniu ludzkości granicę 1,5°C.
Kluczowe dla istnienia ludzkości winno być, aby 50–60 proc. Ziemi stanowiło środowisko naturalne, nietknięte przez człowieka, a na każdy km2. przypadało 25 proc. naturalnego ekosystemu. Tę granicę też już w skali świata przekroczyliśmy.
Zużycie wody to kolejny obszar, w którym już przekroczyliśmy bezpieczne granice.
W przypadku poziomu fosforu i azotu w ziemi oraz zanieczyszczenia powietrza, ludzkość nie przekroczyła jeszcze bezpiecznej granicy, ale stosowanie nawozów sztucznych utrzymuje się na wysokim poziomie w krajach rozwiniętej północy, a aż 85 proc. mieszkańców Ziemi mieszka na terenach, gdzie zanieczyszczenie powietrza przekracza dozwolone normy.
– Trzeba podkreślić, że 1,5 stopnia Celsjusza to nie granica wymyślona przez polityków, ale granica fizyczna, której przekroczenie oznacza nieodwracalne skutki dla społeczeństwa i gospodarki. Stawką jest przyszłość naszej cywilizacji – twierdzi prof. Rockström. – Niszczymy systemy, od których zależą możliwości podtrzymywania życia na Ziemi, a nasze działania kierują Ziemię do takiego punktu destabilizacji, po którego przekroczeniu nie będzie już odwrotu. Wówczas z powodu naszych działań bezpowrotnie odejdzie w przeszłość klimat Ziemi, dzięki któremu przez ostatnie 10 tys. lat był możliwy rozwój cywilizacji – ostrzega.
Według diagnozy badaczy z GCA obecnie większość ekosystemów kluczowych dla życia na Ziemi wykazuje oznaki niestabilności. Jak podkreślił Rockström, najbardziej alarmujące jest to, że ekosystemy działają w sposób zależny od siebie. Przykładowo, topnienie lodowców na Grenlandii powoduje poprzez prądy morskie, że szybciej topnieją też lodowce Antarktydy. To zwiększa ryzyko, że gdy zmiany temperatury przekroczą określony punkt w jednym miejscu na świecie, możemy mieć do czynienia z niebezpiecznym efektem domina. A wtedy, alarmują Rockström i Gupta, na zmiany może być już za późno!
Nowa rzeczywistość pogodowa
Globalne ocieplenie sprawiło, że Ziemia płonie, a fale upałów i anomalie pogodowe stały się normą. W ostatnich tygodniach lata temperatury oceanów i powietrza na naszej planecie biją nowe rekordy. Wody u wybrzeży USA i południowej Europy mają nawet 30°C, a termometry w wielu państwach na półkuli północnej pokazują 45°C. Grecję, Sycylię, Chorwację, Kanadę i Hawaje trawią pożary.
I to jest nasza wina. Zmiany klimatu sprawiają, że fale upałów są dłuższe, częstsze i bardziej intensywne. Badania opublikowane przez World Weather Attribution (WWA), grupę naukowców, która zajmuje się badaniem wpływu zmian klimatu na ekstremalne zjawiska pogodowe wskazują, że ekstremalne temperatury nie są już anomalią. Działalność człowieka sprawiła, że temperatura na Ziemi jest już o ok. 1,2°C wyższa niż przed epoką przemysłową.
Czy czekają nas kolejne rekordy temperatur? – To będzie ostatnie tak chłodne lato – powiedziała Friederike Otto, niemiecka klimatolożka z Imperial College London i współautorka badań. – To nie jest nowe zjawisko. Jeśli nadal będziemy spalać paliwa kopalne, doświadczymy jeszcze więcej ekstremów.
Stan obecnej polityki klimatycznej sprawia, że Ziemia jest na drodze do ocieplenia się o co najmniej 2,4°C do końca tego stulecia. Jak wynika z badań WWA, Chiny, które w połowie lipca odnotowały nową rekordową temperaturę 52,2°C, już teraz mogą spodziewać się podobnych fal upałów. Zmiany klimatu sprawiły, że prawdopodobieństwo występowania ekstremów wzrosło 50-krotnie, a także, że są one bardziej intensywne.
Więcej niż liczby
Liczby podawane przez badaczy przekładają się na rekordowe upały. W Stanach Zjednoczonych w mieście Phoenix temperatura przekraczała 43°C przez 3 tygodnie, na włoskiej Sardynii termometry pokazywały 46°C.
Nie można zapominać, że ekstremalne stany pogodowe są niebezpieczne dla ludzkiego zdrowia. Ostatnie badania wykazały, że ponad 60 tys. Europejczyków zmarło z powodu upałów zeszłego lata. W lipcu włoskie szpitale odnotowały znaczny wzrost liczby przyjęć, a lekarze z południowych stanów USA ostrzegają przed ciężkimi a nawet śmiertelnymi oparzeniami, spowodowanymi przez skrajnie wysokie temperatury.
Upały doprowadziły do wielkich pożarów w Kanadzie, Grecji i na Hawajach. Także na Wyspach Kanaryjskich. Ogień zmusił do ewakuacji tysiące turystów i mieszkańców. Są ofiary śmiertelne. – W basenie Morza Śródziemnego zaobserwowano dramatyczny wzrost częstotliwości występowania stanów pogodowych, które pod koniec ubiegłego wieku uznawano za ekstremalne. Ten wzrost nabierze tempa wraz z ociepleniem o każdy dodatkowy stopień Celsjusza w przyszłości – powiedział Matthew Jones z Tyndall Centre for Climate Change Research.
Naukowcy z NASA prognozowali, że lipiec 2023 będzie najgorętszym miesiącem w historii, czyli od 120 tys. lat. I tak się stało.
Wiele miejsc na półkuli północnej doświadczyło gwałtownych powodzi, opadów gradu, intensywnych burz lub kombinacji wszystkich tych trzech zjawisk. Jeszcze tajfuny, cyklony, antycyklony, tsunami, huragany…
Badania potwierdziły wiązanie fali upałów ze zmianami klimatu. Jednak zdaniem klimatolożki F. Otto, takie podejście jest z naukowego punktu widzenia nudne. – Widzimy dokładnie to, co prognozowaliśmy – wyjaśnia. Otto powiedziała również, że El Niño – zjawisko pogodowe i oceaniczne, polegające na utrzymywaniu się ponadprzeciętnie wysokiej temperatury na powierzchni wody w strefie równikowej Pacyfiku – w niewielkim stopniu przyczyniło się do występowania skrajnie wysokich temperatur na półkuli północnej. Nie można jednak zapominać, że El Niño powoduje i będzie w dalszym ciągu powodować wzrost globalnej temperatury, a w konsekwencji szereg anomalii pogodowych w różnych częściach świata.
Winne paliwa
– Wzrost globalnych temperatur spowodowany spalaniem paliw kopalnych jest głównym powodem, dla którego fale upałów są tak dotkliwe – zauważają autorzy badania WWA. Wody przybrzeżne na Florydzie osiągnęły temperaturę ok. 35°C, co stanowi poważne zagrożenie dla raf koralowych. W morzach Wielkiej Brytanii odnotowano pod koniec lipca temperaturę wyższą o 5°C.
Naukowcy z Copernicus, unijnej instytucji monitorującej zmiany klimatu, twierdzą, że to połączenie globalnego ocieplenia i nietypowa cyrkulacja powietrza napędzają pogodową anomalię, a o rekordowym skoku temperatur w ostatnich miesiącach możemy mówić nie tylko w kontekście Atlantyku, ale mórz na całym świecie. Naukowcy ze Światowej Organizacji Meteorologicznej ostrzegają z kolei, że nasza planeta wkracza na „nieznane wody”. El Niño spowoduje ocieplenie zarówno w oceanach, jak i na lądzie, i jeszcze bardziej zwiększy prawdopodobieństwo wystąpienia ekstremalnych zjawisk pogodowych.
Upały na Antarktydzie?
Na półkuli północnej trwa lato pełne ekstremów. Po drugiej stronie kuli ziemskiej lodowce na Antarktydzie ustanawiają nowe rekordy w tempie topnienia.
Oceanograf Edward Doddridge stwierdził ostatnio, że grubość pokrywy lodowej jest dziś bezprecedensowo mała. Dodał, że główną przyczyną topnienia lodowców są właśnie zmiany klimatu, choć zastrzegł, że nie można wykluczyć innych czynników.
Nie ma wątpliwości co do tego, że zanikanie pokrywy lodowej na biegunach napędza zmiany klimatu. Lód odbija promienie słoneczne, podczas gdy wody mórz biegunowych je przyciągają. Mniej lodu to więcej ciepła, pochłanianego przez Ziemię. Inne badanie WWA z tego roku wykazało, że lodowce, które topnieją w rekordowym tempie, wpływają na spowolnienie prądów oceanicznych, co może być katastrofalne w skutkach zarówno dla ekosystemów, jak i klimatu w ogóle. Autorzy podkreślili, że rządy muszą podjąć natychmiastowe działania w dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, należy zmniejszyć emisje, po drugie, podjąć środki, które dostosują warunki życia do rosnących temperatur. – Nawet jeśli dzisiaj przestalibyśmy spalać paliwa kopalne, temperatury już nie spadną. Po prostu przestaną rosnąć. Musimy nauczyć się żyć z falami upałów, których teraz doświadczamy – podsumowała Otto.
Era globalnego wrzenia
Na temat sytuacji pogodowej na świecie wypowiedziały się w lipcu Organizacja Narodów Zjednoczonych i Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO). Jak stwierdził sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres: Skończyła się era globalnego ocieplenia, a zaczęła era globalnego wrzenia. W ten sposób odniósł się do raportu naukowców z Lipska, którzy stwierdzili, że tegoroczny lipiec w skali globalnej pobił historyczne rekordy ciepła.
Do podobnych wniosków doszła WMO, która poinformowała, że w lipcu tego roku mieliśmy najcieplejszy dzień w historii oraz najgorętsze trzy tygodnie na świecie.
Badania przeprowadzone w Oxford’s School of Geography i opublikowane w Nature Sustainability wskazują, że prawie wszyscy odczujemy poważne skutki wynikające z ekstremalnych upałów i susz. Naukowcy wskazują nie tylko na zagrożenia ekologiczne, związane z ograniczeniem możliwości redukcji CO2 w atmosferze. Mówią również o pogłębianiu się nierówności społecznych.
W najczarniejszym scenariuszu postępujące globalne ocieplenie może nawet 10-krotnie zintensyfikować te problemy w najbliższych latach. Naukowcy zwracają uwagę, że zarówno upały, jak i susze będą miały głównie wpływ na uboższe społeczeństwa oraz na mieszkańców obszarów wiejskich. To z kolei będzie pogłębiać nierówności społeczne. Przewiduje się, że ponad 90% światowej populacji może być narażone na zagrożenia, będące skutkiem upałów oraz susz, które nieodwracalnie zmienią znany nam klimat – czytamy w komentarzu do badań – Zrozumienie narastających zagrożeń w ocieplającej się niebezpiecznie Ziemi jest niezbędne do realizacji Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ, w szczególności tego, którym jest walka ze zmianami klimatycznymi i ich skutkami.