Szansa czy ryzyko?
Szansa, czy ryzyko?; fot. unsplash
Pakiet „Fit for 55” proponuje: zakaz sprzedaży aut z silnikiem spalinowym od 2035 r., graniczny podatek węglowy dla importu spoza UE, podwyższenie udziału OZE w produkcji energii do 40% i dekarbonizację budynków. To tylko niektóre z proekologicznych propozycji, przedstawionych przez Komisję Europejską w ramach „Fit for 55”. Jak widać, to ogromne wyzwanie i dla europejskich państw, i dla ich obywateli.
Zobacz także
Bank Pocztowy S.A. Kredyt na OZE dla spółdzielni i wspólnot
Wysokie ceny energii, termomodernizacji oraz ogólnego utrzymania budynków będą dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych coraz większym wyzwaniem. W obliczu takiej sytuacji Bank Pocztowy wychodzi naprzeciw...
Wysokie ceny energii, termomodernizacji oraz ogólnego utrzymania budynków będą dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych coraz większym wyzwaniem. W obliczu takiej sytuacji Bank Pocztowy wychodzi naprzeciw potrzebom lokalnych społeczności, oferując korzystne rozwiązanie w postaci Kredytu na OZE (Odnawialne Źródła Energii).
Bank Pocztowy S.A. Finansowanie OZE – łatwiej, szybciej, prościej. Bank Pocztowy oferuje kredyt na korzystnych warunkach
Wychodząc naprzeciw potrzebom Spółdzielni i Wspólnot Mieszkaniowych, Bank Pocztowy oferuje elastyczny Kredyt na OZE o dowolnej wysokości, jednak nie niższy niż 10 tysięcy złotych. Jak przyznaje Paweł Andrzejczyk,...
Wychodząc naprzeciw potrzebom Spółdzielni i Wspólnot Mieszkaniowych, Bank Pocztowy oferuje elastyczny Kredyt na OZE o dowolnej wysokości, jednak nie niższy niż 10 tysięcy złotych. Jak przyznaje Paweł Andrzejczyk, Dyrektor Departamentu Bankowości Instytucjonalnej Banku Pocztowego, kredyt na odnawialne źródła energii (OZE) to odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie Wspólnot i Spółdzielni Mieszkaniowych, które chciałyby w najbliższym czasie sfinansować projekty związane z efektywnością energetyczną.
ROCKWOOL Polska Sp. z o.o. Fotowoltaika na dachu płaskim z płytami HARDROCK
Panele fotowoltaiczne z coraz większym natężeniem wrastają w miejską tkankę, uwalniając nas od wysokich rachunków za prąd. Montowane są nie tylko na dachach domków jednorodzinnych czy biurowców, ale również...
Panele fotowoltaiczne z coraz większym natężeniem wrastają w miejską tkankę, uwalniając nas od wysokich rachunków za prąd. Montowane są nie tylko na dachach domków jednorodzinnych czy biurowców, ale również uczelni, szkół, bibliotek czy kompleksów rekreacyjnych. Nadchodzące inicjatywy UE zobowiążą właścicieli budynków do instalowania paneli fotowoltaicznych na płaskich dachach powyżej 250 m2 na budynkach użyteczności publicznej i komercyjnych od 2027 r., wspierając przyspieszony wzrost do 600 GW.
Nawet prounijny portal POLITICO swój tekst o „Fit for 55” zaczął od pytania: Czy Timmermans jest szalony czy odważny? Dodajmy, że oprócz Timmermansa (wiceszef KE odpowiedzialny za Europejski Zielony Ład) pakiet „Fit for 55” przedstawiało w PE aż 5 unijnych komisarzy (ds. energii, gospodarki, transportu, środowiska i rolnictwa).
Wszystko to wskazuje, jak kontrowersyjny jest ten nowy program Komisji Europejskiej, który w świetle założeń, ma zmienić na zawsze całą europejską gospodarkę!
W związku z tym, że w Polsce dekarbonizacja jest na razie hasłem raczej abstrakcyjnym, może dyskusja o „Fit for 55” to dobra okazja, żeby zielona transformacja stała się u nas tematem jeśli nie nr 1, to przynajmniej priorytetowym.
Czym jest „Fit for 55”?
Komisja Europejska opublikowała (w lipcu br.) pakiet propozycji „Fit for 55”, który ma zapewnić gotowość UE na przyjęcie ostatnio zaostrzonych celów redukcji emisji CO2 do co najmniej 55% (wobec wcześniejszych 40%) do roku 2030 (w stosunku do poziomu emisji z roku 1990), a długoterminowo do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. Przypomnijmy, że dotychczasowe regulacje pozwoliłyby na obniżenie emisji gazów cieplarnianych do 2050 r. tylko o 60%.
W pakiecie mamy propozycje zaostrzenia już obowiązujących regulacji, wprowadzono też kilka nowych propozycji. W „Fit for 55” (liczącym 3800 stron!) warto zwrócić uwagę zwłaszcza na 2 propozycje, które wzbudzają największe kontrowersje, a są kluczowe dla przyszłości Europy.
Radykalna dekarbonizacja
Jednym z głównych punktów pakietu jest reforma unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). W ramach tego systemu obowiązuje limit uprawnień na emisję gazów cieplarnianych na określone instalacje (obecnie ok. 10 tys. jednostek obejmujących 40% całościowych emisji), który z roku na rok się zmniejsza, prowadząc do stopniowej dekarbonizacji Europy. W system włączone były dotychczas: sektor elektroenergetyczny, przemysł i loty wewnątrz UE. Firmy, które szybciej się zdekarbonizują, a przez to nie wykorzystają przydzielonych im uprawnień, mogą je odsprzedać, co w założeniu ma zachęcić je do zielonej transformacji.
Przy nowym celu 55% dotychczasowe zapisy muszą zostać zaktualizowane. KE chce tego dokonać m.in. poprzez szybsze zmniejszanie limitu uprawnień (poprzez podniesienie współczynnika liniowej redukcji) i włączenie nowych sektorów do systemu. Do systemu ETS ma zostać dołączony transport morski i lotnictwo.
Z perspektywy Polski dużo bardziej kontrowersyjny jest zapis stworzenia nowego, oddzielnego systemu ETS dla budynków i transportu drogowego od 2025 r. (ma w pełni działać od 2026 r.). Komisja Europejska argumentuje, że to właśnie w tych sektorach nie widać dotychczas widocznego postępu dekarbonizacji, mimo że odpowiadają one za znaczną część emisji unijnej gospodarki (transport za ponad 20% emisji, budynki za ponad 30%).
Jednak krytycy tego projektu podkreślają, że dodatkowe obciążenia związane ze zmianami spadną na konsumentów, w tym także tych najuboższych, którzy już dzisiaj znajdują się w grupie gospodarstw ubogich energetycznie (ponad 34 mln osób w UE!) lub wykluczonych transportowo.
Eksperci z Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazują, że takie rozwiązanie (bez narzędzi pomocowych) oznaczałoby dla 20% najuboższych gospodarstw domowych w UE wzrost wydatków na energię elektryczną średnio o 50% (w Polsce aż o 108%!), a na transport o 44%. Autorzy wskazują, że dodatkowe koszty z tego tytułu dla unijnych gospodarstw domowych wyniosłyby w latach 2025–2040 biliony euro!
Jakie są skutki kryzysu klimatycznego? >>
Propozycję krytykują nie tylko Polacy. Francuski europoseł – Pascal Canfin, określił postulat jako politycznie i klimatycznie samobójczy”.
Przypominał o zamieszkach sprzed 2 lat wywołanych przez ruch żółtych kamizelek we Francji, które wybuchły właśnie po zapowiedzi podwyżek cen energii. Argumentował, że opłacanie zielonej transformacji UE przez podwyższanie rachunków za energię dla wszystkich obywateli (w tym także tych najbiedniejszych) pogłębia i tak toksyczną atmosferę wokół Europejskiego Zielonego Ładu.
KE, przynajmniej w sferze deklaracji, zauważa ten problem i stara się złagodzić negatywne skutki proponowanych zmian. 25% przychodów z nowego systemu ma płynąć do nowo utworzonego Społecznego Funduszu Klimatycznego dla ubogich gospodarstw domowych, mikroprzedsiębiorstw i użytkowników transportu.
W latach 2025–2032 KE planuje z tego funduszu wypłacić 72,2 mld euro dla osób najbardziej doświadczonych przez zmiany. Pieniądze mają być przyznawane krajom członkowskim na podstawie konkretnych projektów (m.in. tyczących zwiększania efektywności energetycznej budynków, czystego ciepłownictwa i niskoemisyjnego transportu) według mechanizmu, który został zastosowany przy unijnym Funduszu Odbudowy. To istotna zmiana, ponieważ dotychczas pieniądze z ETS trafiały bezpośrednio do państw członkowskich, które organizowały aukcje pozwoleń na emisje. Teraz 1/4 całego przychodu ma trafić do Brukseli, która będzie nim dysponować wg własnych kryteriów.
KE w celu dekarbonizacji transportu drogowego proponuje drastyczne obniżenie dotychczasowych norm emisji CO2 dla nowych aut i vanów. Do 2030 r. emisje z tego źródła mają spaść o 55% (wcześniej wskaźnik wynosił 37,5%), a w 2035 r. wszystkie nowe auta sprzedawane w UE mają być zeroemisyjne. Połowa przyszłej dekady została wybrana ze względu na średnią eksploatacji aut (15 lat) przyjętą w UE. Cel – w 2050 r. (prawie) wszystkie pojazdy osobowe z silnikiem spalinowym mają zniknąć z europejskich dróg! Propozycja wywołała ostre komentarze – istnieją obawy, że pogłębi to wykluczenie transportowe, zwłaszcza w krajach UE o niższym poziomie rozwoju. Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (AUTA) przestrzega przed zbyt ambitnymi celami, gdyż pogłębią one jeszcze bardziej i tak ogromne dysproporcje w rozwoju tego sektora w UE. Prawie ¾ wszystkich ładowarek elektrycznych do aut mają dziś 3 państwa (Niderlandy – 66,7 tys.; Niemcy i Francja – po ok. 45 tys.). Dla porównania Rumunia ma jedynie 493 ładowarki, a Litwa – 174.
Graniczny podatek węglowy
W „Fit for 55” znalazł się również od dawna komentowany pomysł wprowadzenia granicznego podatku węglowego. Ma on spowodować, żeby w obliczu coraz droższych pozwoleń na emisje wewnątrz UE, europejskie firmy mogły nadal rywalizować z importem z państw trzecich, w których produkcja odbywa się z obniżonymi standardami środowiskowymi, przez to przy niższych kosztach.
Nowa opłata ma zapobiec zjawisku przenoszenia produkcji poza UE tam, gdzie normy są niższe (carbon leakage), bo byłoby to szkodliwe z powodu potencjalnego transferu fabryk poza UE, a przez to związane z tym straty gospodarcze (m.in. utrata miejsc pracy). Inny minus – towary byłyby produkowane w państwach o niższych normach środowiskowych, czyli poza kontrolą państw europejskich.
Nowy podatek ma w pełni obowiązywać od 2026 r. Dotyczyć będzie produkcji żelaza, stali, aluminium, nawozów, cementu i energii elektrycznej. Importerzy tych towarów spoza UE (z wyjątkiem Islandii, Liechtensteinu, Norwegii i Szwajcarii) będą musieli wykupić certyfikaty, których cena ma odpowiadać wewnątrzunijnym cenom emisji CO2, pomniejszona o podatek węglowy zapłacony we własnym kraju, a także o kwotę odpowiadającą darmowym pozwoleniom w systemie handlu emisjami UE (ich pula będzie równocześnie zmniejszana).
W ten sposób KE chce zapewnić zgodność całego procesu z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO), aby nowa opłata nie wprowadzała podwójnego uprzywilejowania dla europejskich firm. Unijny przemysł nie może być jednocześnie chroniony przez nowy podatek dla zewnętrznych przedsiębiorców i darmowe pozwolenia na emisję CO2. Trudność przezwyciężenia tego problemu podkreślał m.in. australijski minister handlu. W zamian proponował porozumienie na rzecz globalnego dostępu do przyjaznych środowisku technologii.
Cały przychód z nowego podatku (ok. 10 mld euro rocznie) ma wpłynąć do unijnej kasy. KE podkreśla, że nowe środki pomogą w spłaceniu długu zaciągniętego przez UE na potrzeby sfinansowania Funduszu Odbudowy. To jednak tylko kropla w morzu potrzeb – cała pula unijnego Funduszu na rzecz Odbudowy to aż 672,5 mld euro, które powinny zostać spłacone w latach 2028–2058.
Przeczytaj więcej na temat programu „Fit for 55" >>
Graniczny podatek węglowy od początku budził sprzeciw wielu państw. Jak podkreśla POLITICO ironią losu jest to, że pakiet „Fit for 55”, zawierający nowy podatek, został ogłoszony 14 lipca, w francuskie święto narodowe. To właśnie Paryż, znany od lat ze swojego protekcjonistycznego podejścia do gospodarki, jest głównym autorem granicznego podatku. Niemcy dość zachowawczo do niego podeszli. W swoim rządowym oświadczeniu podkreślili, że propozycja musi być przemyślana, zgodna z porozumieniami klimatycznymi i zasadami WTO, a także brać pod uwagę państwa rozwijające się.
Ostry sprzeciw spoza UE
Trzeba podkreślić, że już sama zapowiedź podatku wywołała zdecydowane reakcje w krajach handlowo związanych z UE. Przewodniczący ChRL, Xi Jinping, zaatakował projekt, mówiąc, że walka ze zmianami klimatycznymi nie może być pretekstem do uderzenia w partnerów poprzez bariery handlowe. Sprzeciw wyrazili przedstawiciele Turcji i Rosji. To właśnie te dwa kraje – jedyne w G20, które nie posiadają systemu handlu emisjami lub podatku węglowego – byłyby najbardziej dotknięte nowym podatkiem.
Istnieje też poważna obawa przed konsekwencjami dla krajów rozwijających się, które byłyby szczególnie narażone na skutki działania nowego mechanizmu. Powód? Brak kapitału koniecznego do inwestowania w niskoemisyjne technologie. Parlamentarzysta z Gambii przestrzega np., że zbyt rygorystyczne zapisy mogą uderzyć w globalne Południe, w tym państwa blisko współpracujące z UE. Ostrzega, że nierealistyczne oczekiwania mogą popchnąć eksport biedniejszych krajów w kierunku, który nie tylko nie zachęci do podwyższania standardów środowiskowych, ale wręcz ukarze te państwa, które już zaczęły inwestować w zielony deal. Mocno podkreśla, że Południe potrzebuje dostępu do rynków rozwiniętych, aby podwyższać swoje normy środowiskowe.
Zaniepokojenie pojawiło się także u sojuszników UE. Szef misji Ukrainy przy UE podkreślił, że kwestia ta zdefiniuje relacje unijno-ukraińskie bardziej niż dotychczasowe wsparcie humanitarne i techniczne. Unia Europejska jest głównym partnerem handlowym Ukrainy, a straty związane z wprowadzeniem granicznego podatku węglowego Kijów szacuje nawet na 4 mld euro rocznie. Także Mathias Corman, sekretarz generalny OECD, oraz John Kerry, specjalny wysłannik prezydenta USA ds. klimatu, są zdania, że nowy podatek graniczny to ostateczność.
Plany UE to jedno, społeczne poparcie – drugie
„Fit for 55” i towarzyszące napięcia jasno pokazują jak bardzo polityka klimatyczna UE związana jest z polityką zagraniczną i handlową. Celem Brukseli jest osiągnięcie neutralności klimatycznej jak najszybciej. Nowe narzędzia mają na celu zwiększenie atrakcyjności nisko- i zeroemisyjnych technologii. Ma to przyspieszyć nieopłacalność korzystania z paliw kopalnych i stworzenie rynku zbytu dla gospodarek je wytwarzających. Jak na razie to tylko optymistyczny scenariusz. Powodzenie całego planu zależy od tego, czy rzeczywiście UE utrzyma konkurencyjność gospodarczą, a także czy najważniejsze państwa świata w realnych działaniach dokonają dekarbonizacji sugerowanej przez Brukselę. Już przykład Donalda Trumpa, który wystąpił z Porozumienia Paryskiego, pokazuje, że nawet bogate Stany Zjednoczone nie w pełni są „za”.
Powyższe propozycje to tylko niewielki fragment wszystkich zapisów z unijnego pakietu „Fit for 55”. Następna ofensywa KE zapowiadana jest na IV kwartał br. Wówczas mają zostać opublikowane propozycje dotyczące m.in.: wpisania (bądź nie) gazu i energii jądrowej w unijną taksonomię (co zdecyduje o ich opłacalności); zmiany trzeciego pakietu energetycznego dla gazu na rzecz jego dekarbonizacji; rewizji dyrektywy dotyczących efektywności energetycznej budynków (EPBD) i narzędzi dotyczących gospodarki obiegu zamkniętego.
Warto na koniec odnotować, że eurokraci odchodzą od ogólnych sloganów (nareszcie!) i przechodzą do konkretnych postulatów. Miejmy nadzieję, że urealni to nieco dotychczas mocno ideologiczną dyskusję. Eurokraci są coraz bliżej akceptacji kluczowego wniosku, że zielona transformacja będzie kosztowna i bolesna dla wszystkich, a zwłaszcza dla najuboższych. Europa musi się więc na to merytorycznie i informacyjnie przygotować, tworząc instrumenty minimalizujące negatywne skutki dla najuboższych.
Może, zdaniem ekspertów, trzeba w paru kwestiach wykonać krok do tyłu i urealnić część celów? Inaczej „Fit for 55”może spotkać się z silnym społecznym oporem i sprzeciwem! (patrz: kopalnia Turów. Jak powiedział Janusz Steinhoff, to nie sklep spożywczy, że można zgasić światła i wyjść).
„Fit for 55” to na razie, powtórzmy, tylko plany i propozycje. Gdy dojdzie do konkretów pojawi się kolejne pytanie: czy Polskę zwyczajnie będzie na to stać?