Zagadka „śladu węglowego”
„Wszyscy możemy zrobić więcej by emitować mniej”
fot. pixabay
Radykalna zmiana zwyczajów konsumenckich i stylu życia to wybór tych z nas, którym zależy na zatrzymaniu katastrofy klimatycznej. Ale czy to wystarczy? OTÓŻ NIE! Bardziej winni są… inni! To wielkie korporacje, koncerny i władze polityczne, które tak nami manipulują, abyśmy skupiali się głównie na naszej indywidualnej odpowiedzialności. Pokażemy to na przykładzie zawrotnej kariery „śladu węglowego”.
Zobacz także
LAKMA SAT Sp. z o.o BIOTOX PRO - od czego zacząć aplikowanie?
Od przygotowania powierzchni. Podłoże musi być suche, czyste, pozbawione luźno związanych elementów, bez śladów korozji i wykwitów pochodzenia biologicznego.
Od przygotowania powierzchni. Podłoże musi być suche, czyste, pozbawione luźno związanych elementów, bez śladów korozji i wykwitów pochodzenia biologicznego.
LAKMA SAT Sp. z o.o BIOTOX PRO - gdzie się stosuje?
BIOTOX PRO przeznaczony jest do wstępnego gruntowania powierzchni, takich jak: kamień naturalny, tynki cienkowarstwowe, tynki cementowe i cementowo – wapienne, beton, cegła, ściany pokryte farbami, dachówki...
BIOTOX PRO przeznaczony jest do wstępnego gruntowania powierzchni, takich jak: kamień naturalny, tynki cienkowarstwowe, tynki cementowe i cementowo – wapienne, beton, cegła, ściany pokryte farbami, dachówki cementowe. Nadaje się do stosowania w pomieszczeniach sanitarnych i łazienkach. Jest niezastąpiony w miejscach narażonych na stałe działanie wilgoci (np. pralnie, piwnice).
LAKMA SAT Sp. z o.o BIOTOX PRO - czym jest?
BIOTOX PRO jest wysokiej skuteczności bezwonnym i gotowym do użycia środkiem do zabezpieczania chłonnych podłoży. Powłoka odporna jest na działanie czynników zewnętrznych, w tym wilgoci, chroni także przed...
BIOTOX PRO jest wysokiej skuteczności bezwonnym i gotowym do użycia środkiem do zabezpieczania chłonnych podłoży. Powłoka odporna jest na działanie czynników zewnętrznych, w tym wilgoci, chroni także przed porastaniem glonów, porostów, mchów, pleśni czy grzybów. Produkt wnika głęboko w podłoże, nie powoduje odbarwień oraz nie wpływa na przyczepność ewentualnych kolejnych powłok.
Fakty są bezdyskusyjne! Temperatury na Ziemi rosną, co spowodowane jest przyspieszoną koncentracją gazów cieplarnianych w atmosferze, przede wszystkim dwutlenku węgla.
Padają rekordy!
Przypomnijmy, wskaźnik CO2 przekroczył ostatnio 410 ppm (part per milion – cząsteczek na milion), gdy przez ostatnie 800 tysięcy lat tylko raz osiągnął pułap 300 ppm! Przyspiesza również tempo wzrostu ilości CO2 w atmosferze. W latach 60. XX w. wynosiło ono poniżej 1 ppm na rok, w latach 90. było już 1,5 ppm na rok, gdy w pierwszej dekadzie XXI w. odnotowano aż 2,5 ppm na rok!
By ograniczyć swój udział w katastrofie cywilizacyjnej, obliczamy skrupulatnie swój ślad węglowy. W jaki sposób ograniczyć naszą prywatną „emisyjność” instruują nas liczne poradniki, animowane filmiki, przedstawiciele ekologicznych ruchów, itd. Zdecydowana zmiana zachowań konsumenckich i stylu życia to świadomy wybór coraz większej liczby ludzi decydujących się na radykalne kroki w celu uniknięcia katastrofy klimatycznej. Do współczesnych nerwic cywilizacyjnych dodaliśmy sobie w ten sposób jeszcze jedną.
Może warto się zastanowić: a jeśli pomysł na „ślad węglowy” („carbon footprint”) to tylko sprytna manipulacja korporacji paliwowych? Rozpowszechniana po to, by odwrócić uwagę od ich odpowiedzialności? Czy to nie stara i ciągle aktualna sztuczka z prywatyzacją zysków przy jednoczesnym przerzuceniu społecznych kosztów i odpowiedzialności na społeczeństwo, czyli na nas? Zabieg manipulacyjny skutecznie stosowany w każdym marketingu, od handlowego po polityczny.
Wszyscy zostawiamy nadmierny ślad!
Załóżmy, że już zrezygnowaliśmy z przesadnej konsumpcji wszelkich dostępnych dóbr, jemy lokalnie, nie mamy zwierząt domowych. Nie mówiąc o samochodzie, czy motorze. Poruszamy się rowerem, albo hulajnogą, a na wakacje wybieramy tylko nieodległe miejsca. Od dawna jesteśmy wegetarianami, a ostatnio prawie wege. Wszystko po to, aby zmniejszyć tempo, w którym nieuchronnie zbliża się globalna katastrofa klimatyczna. Z punktu widzenia przetrwania gatunku wykazujemy się prawdziwym heroizmem, o którym będą się uczyć przyszłe pokolenia. Jeśli w ogóle będą jeszcze na Ziemi warunki do życia dla przyszłych pokoleń.
Już ponad 10 lat temu naukowiec Timothy Gutowski z MIT przestudiował ślad węglowy Amerykanów. Od tych najbiedniejszych, zamieszkujących przytułki, po Oprah Winfrey i Billa Gatesa. Okazało się, że nawet osoba o najniższym poziomie zużycia energii – bezdomny, czy zakonnik – żyjąc w kraju napędzanym w dużym stopniu paliwami kopalnymi, wciąż pozostawia nadmierny ślad węglowy, dwukrotnie przewyższający średnią globalną.
Wyniki badań wskazały na „bardzo istotne ograniczenia dobrowolnych działań mających na celu zmniejszenie wpływu emisji, zarówno na poziomie osobistym, jak i krajowym”.
Węglowy odcisk stopy
Skąd wziął się pomysł liczenia indywidualnego śladu węglowego? Pisze o tym Mark Kaufmann w artykule pod demaskującym tytułem „Ślad węglowy to blaga”.
W roku 2000, British Petroleum, drugi co do wielkości prywatny gigant naftowy na świecie, do poprawy swojego kiepskiego raczej wizerunku zatrudnił znaną agencję public relations (Ogilvy & Mather). Agencja sprawdziła się znakomicie. Powstała nowa identyfikacja wizualna, stworzono image innowacyjnej, postępowej, przyjaznej dla środowiska firmy, która wykracza „poza ropę naftową” (beyond petroleum). Beyond Petroleum (też BP) w ramach kampanii medialnej, propagowała pogląd, że zmiany klimatyczne nie są winą giganta naftowego, ale… indywidualnych osób.
Emisja CO2 to sprawa ulotna, przezroczysta i niewidoczna. Wybór terminu – po angielsku „węglowy odcisk stopy” – był przebłyskiem reklamowego geniuszu. Niedostrzegalnemu i bezwonnemu procederowi nadano bardzo namacalny, a jednocześnie archetypiczny wymiar. Odcisku stopy. Zindywidualizowany i zrozumiały dla każdego znak. Nawet jeśli zetknął się z nim po raz pierwszy.
BP wypuściła reklamę, w której w sondzie ulicznej pytano o indywidualny rozmiar „śladu węglowego”. Intuicje odpowiadających szły w kierunku osobistej odpowiedzialności za emisje. Reklama kończy się wezwaniem: „Wszyscy możemy zrobić więcej by emitować mniej”. Kolejnym krokiem na drodze popularyzacji terminu była prezentacja w 2004 kalkulatora „śladu węglowego”, za pomocą którego każdy mógł sobie obliczyć ilość emitowanego przez siebie i swój tryb życia CO2. Już tego samego roku zrobiło to 278 000 osób. Dzisiaj, czyli 16 lat później liczniki tego typu są wszechobecne. Znajdziemy je zarówno na stronach ekologicznych organizacji pozarządowych, jak i banku czy firmy zajmującej się produkcją maszyn do wycinki drzew!
Pandemia niewiele zmienia
Dowodu na niewielki wpływ indywidualnych zachowań na kryzys klimatyczny dostarcza nam teraz pandemia. Wielomiesięczne zamknięcie w domach setek milionów ludzi, drastyczne ograniczenie podróży, w tym tych najbardziej szkodliwych – lotniczych i ogólnoświatowa zmiana sposobu życia na bezprecedensową skalę jest globalnym eksperymentem na zmianę przez ludzi trybu życia na niskoemisyjny. Międzynarodowa Agencja Energetyczna obwieściła, że według jej obliczeń może to być największy spadek emisji, jaki kiedykolwiek odnotowano. Przewiduje się, że będzie prawie dwukrotnie większy niż wszystkie poprzednie spadki od zakończenia drugiej wojny światowej włącznie! Agencja ocenia, że wyniesie on 8% w stosunku do 2019 roku.
Problem w tym, że pozostałe 92% będziemy nadal dodawać do ogólnej puli gazów cieplarnianych. Ilość wyrzucanego do atmosfery dwutlenku węgla nie spadła nawet do poziomu sprzed dekady. Mało tego! To właśnie w maju 2020 pobity został kolejny rekord: aż 414,8 ppm CO2 odnotowano w obserwatorium Uniwersytetu Kalifornijskiego na Hawajach. Gdy zatem BP namawia nas do sprawdzenia naszego prywatnego „śladu węglowego”, warto pamiętać o tegorocznym, rekordowym wskaźniku. Wskaźniku z czasu pandemii, gdy aktywność jednostek została na dobrą sprawę prawie zamrożona!
BP nigdy nie wyszło „poza ropę”!
Mark Kaufmann w swoim artykule zauważa, że gdy BP zaprezentowała koncepcję „śladu węglowego” wydobywała ok. 4 milionów baryłek ropy dziennie. Obecnie jest to (tylko!) 3,8 milionów baryłek. W 2019 roku koncern chwalił się swoim największym w ciągu ostatnich dwudziestu lat nabytkiem, czyli złożami ropy i gazu w Zachodnim Teksasie, rozgłaszając równocześnie swoje zaangażowanie w paliwa niskoemisyjne. A okazało, że w 2018 r. inwestycje BP w OZE wyniosły zaledwie 2,3% wszystkich wydatków inwestycyjnych!
Prof. Julie Doyle (ekspert w dziedzinie mediów i komunikacji) z Uniwersytetu w Brighton, przeprowadziła badania nt. strategii reklamowych BP. Stwierdziła, że „umiejętne wykorzystanie procesów reklamowych i brandingowych służy zamaskowaniu głównej działalności firmy”.
Według J.Doyle, BP stara się wyjaśnić czym jest ślad węglowy „w sposób, który przypisuje odpowiedzialność za zmiany klimatyczne jednostkom, podczas gdy siebie przedstawia jako firmę świadomą zagrożeń i starającą się im zaradzić”.
Przecież to tylko reklama!
W 2006 roku John Kenney, jeden z twórców kampanii „beyond petroleum”, opisał na łamach New York Times, w jaki sposób kreował nową „osobowość” korporacji. Był rok 2000 i typowe reklamy koncernów naftowych przedstawiały wielkie tankowce, filmowane z lotu ptaka, które pobłyskując logiem reklamodawcy zmierzały w kierunku zachodzącego słońca. Ich slogan reklamowy mógł równie dobrze obwieszczać: „napędzamy świat, by napełnić nasze tankowce pieniędzmi”.
Marketingowiec postanowił zejść na poziom ulicy i przedstawić BP jako inicjatorkę rozwiązywania kwestii ocieplenia klimatu, stającą w awangardzie zmian. Praca była tak porywająca, że niemal sam w to uwierzyć. Zapomniał, że to nie działalność społeczna, a cyniczna manipulacja.
„Z perspektywy czasu, gdy patrzę teraz na kampanię »beyond petroleum«, widzę, że to była tylko reklama, zwykły marketing – być może zawsze nim był – zamiast prawdziwej próby zaangażowania opinii publicznej w debatę” – pisał John Kenney.Potężne i bogate BP nigdy nie wyszło „poza ropę”. „Ono dalej było ropą – podsumował marketingowiec – tylko, że to nie jest dobry slogan reklamowy”.
Genialny marketing
Kampanie na temat indywidualnej odpowiedzialności mają różne oblicza. Czasem prowadzone są w dobrej wierze przez jednostki, które chcą „coś zrobić”. Tak było w przypadku rozpoczętej w 2011 roku przez 9-letniego Milo Cressa akcji przeciwko jednorazowym plastikowym słomkom.
Częściej jednak służy jako zasłona dymna, albo wręcz są inicjowane przez wielkie koncerny, które w ten sposób chcą odwrócić uwagę od swojej działalności i swojej odpowiedzialności.
W październiku 2019 w senacie Stanów Zjednoczonych przedstawiono dowody na to, że inny gigant paliwowy Exxon już w latach 80. ub. wieku wiedział o perspektywie i potencjale grożącego dziś ludzkości kryzysu klimatycznego.
Przed komisją senacką zeznawali Ed Garvey oraz Martin Hoffert, członkowie zespołu naukowego Exxon w latach 80. Zaprezentowane podczas przesłuchania materiały wykazały, że – podane przez nich prawie 40 lat temu – szacunkowe poziomy stężenia CO2 oraz wzrost średnich temperatur na Ziemi są zaskakująco zgodne z tymi, które rejestrujemy obecnie. Na pytanie jednej z kongresmenek: „Czy to użytkowanie paliw kopalnych przez duże korporacje jest głównie odpowiedzialne za zmiany klimatyczne jakie obserwujemy dzisiaj? ” obaj panowie odpowiedzieli: „Tak”. Kongresmenka drążyła: „Więc w 1982 roku Exxon trafnie przewidział, że w 2019 r., koncentracja dwutlenku węgla wyniesie 415 cząsteczek na milion, a temperatura wzrośnie o 1 stopień Celsjusza, zgadza się dr Hoffert? ”. Na to padła rozbrajająca odpowiedź: „Widać jesteśmy dobrymi naukowcami”.
Jak to się stało że gdy miliony ludzi na całym świecie nerwowo liczą swój „ślad węglowy”, organizacje odpowiedzialne za jego faktyczną, realną produkcję pozostawały przez lata poza zasięgiem powszechnego zainteresowania, a co za tym idzie – politycznego nacisku? Odpowiedź jest cynicznie prosta: Mieli znakomitych speców od marketingu.
***
Obecnie obserwujemy w Polsce równie znakomity marketing ze strony rządzących w przypadku rozprzestrzeniania się koronawirusa. Jak się okazuje największą odpowiedzialność (czyli winę!) za coraz większe rozprzestrzenianie się Covid-19 w Polsce ponosi samo społeczeństwo, czyli my.